top of page
Search

Chwastów podróże



Panicum effusum rośnie wesoło w słońcu, lubi kiepskie ziemie i świetnie czuje się w warunkach suszy, której doświadcza często środkowa Australia. Trawa ta, gdy osiągnie maksimum swojej wysokości, odrywa się od podłoża i cierpliwie czeka na wiatr. Gdy ten powieje, pojedyncze sztuki łączą się w grupy, a następnie owe paniczne watahy toczą się przez wysuszone pola i drogi. W działaniach panicum effesum nie ma intencji rozrywkowej. Nie chodzi jedynie o to, by się nieco potoczyć, bo ileż można tkwić w ziemi i rosnąć - było nie było - wciąż w tym samym miejscu. Nie, panicum effesum toczy się po to, by rozrzucać gdzie popadnie nasiona, z których wyrośnie nowe pokolenie nikomu niepotrzebnych roślin.


Co jakiś czas świat dowiaduje się o australijskich wsiach i miasteczkach, które doświadczają inwazji “owłosionej paniki”. Dzięki temu swoje pięć minut miała choćby Wangaratta. Miasto liczy 17 tysięcy ludzi, do tego co najmniej kilka setek psów i kotów oraz stada zwierząt hodowlanych, głównie owiec. Dość typowy, wiejski krajobraz południowo-wschodniej Australii. Nikt z Europy, Ameryki czy Azji o Wangaratcie pewnie by nigdy nie usłyszał, gdyby nie zdjęcia i nagrania, na których widać było lokalne domostwa otoczone warstwą panicum effesum co najmniej metrowej wysokości. Mieszkańcy usuwali roślinę, by móc normalnie funkcjonować, a następnego dnia panika w postaci roślinnej znów pukała do ich drzwi.


Suche kule traw, które pędzą przez siebie gnane wiatrem są widokiem charakterystycznym dla również dla zachodniego Teksasu czy Arizony, szczególnie w ostatnich latach, gdy susza nie jest tam wyjątkiem. Dużo w tym romantyzmu i obrazków żywcem wyjętych z westernów Johna Wayne’a. Północnoamerykańskie kule chwastów złożone są z różnych gatunków roślin, jednak najczęściej zbudowane są z salsola tragus (inna nazwa: salsola kali), solanki. Chwast ten stał się częścią amerykańskiej legendy o bohaterskim podbijaniu Dzikiego Zachodu, mimo że solanka ma rosyjski paszport. Ocenia się, że jej nasiona były obecne w workach z nasionami rosyjskiego lnu, którym obsiano jedno z pól w Dakocie Południowej w połowie lat 70. XIX wieku. Roślina wyrwała się na wolność i do dzisiaj ma się dobrze.


Salsola tragus ma bardzo dobrze rozwinięte mechanizmy adaptacji do środowiska i jest trudna do wyplenienia. Kule solanki, zwane tumbleweeds, powstają najczęściej zimą, kiedy roślina obumiera i więdnie. Tumblewees toczą się kilometrami, zostawiając za sobą setki tysięcy nasion. Solanka nie jest wymagająca. Wystarczy temperatura niewiele powyżej zera i odrobina wilgoci, by wypuściła korzenie nawet do 2 metrów. Wiosną rośnie błyskawicznie. Już po tygodniu roślina może osiągnąć wysokość nawet 30 cm.


Teksańczycy i mieszkańcy Arizony solanki szczerze nie znoszą. Znane są przypadki, gdy płoty wysokie na cztery metry zatrzymywały tumbleweeds, aż utworzyła się tam ściana chwastów wysoka... również na cztery metry. Solanka nie ma fanów wśród rolników i hodowców bydła. Tocząc się siłą wiatru, z dużą łatwością absorbuje wilgoć, a jej ruch po ziemi w formie kul powoduje uszkodzenia wierzchniej warstwy gleby, co z kolei potęguje proces wysuszania się prerii. Nic miłego.


Nierówna walka z solanką trwa i rychło się nie skończy, biorąc pod uwagę upór, z jakim chwast się odradza. W USA jest kilka sklepów, które postanowiły walkę zamienić w sojusz. Zamiast niszczyć sprzedają tumbleweeds w kilku formach, w tym w wersji "road kill". To wersja dla kolekcjonerów: tumbleweed skorygowany w wyniku zderzenia z samochodem. Zdarzają się przeceny nawet minus 30% i wtedy tumbleweed’a da się kupić już za 10$. Tylko brać i się nie zastanawiać!

bottom of page