top of page
Search

Lankijskie wieści



Od kilku dni zachodnie media wytrwale śledzą historię skandalu podczas finału konkursu Mrs. Sri Lanka. Media lankijskie interesują się tym nieco mniej. Dla niektórych ważniejszy jest Rambo.

Konkurs na Mrs. World, a więc odpowiednik Miss World dla kobiet zamężnych, funkcjonuje od ponad 35 lat. Zdobywczynią tego tytułu w grudniu 2019 roku była කැරොලයින් ජූරි (Caroline Jurie), obywatelka Sri Lanki, osoba aktywna w świecie mody oraz na Instagramie, gdzie dzielnie towarzyszy jej ponad 79 tysięcy fanów.

Kilka dni temu podczas finałowej gali Mrs. Sri Lanka 2021 Jurie była inicjatorką zaskakującej sceny. Otóż tuż po oficjalnym ogłoszeniu zwyciężczyni, pani Pushpiki De Silvy, Caroline Jurie zamiast pogratulować swojej następczyni, zdjęła z jej głowy koronę i nałożyła na głowę kobiecie, która chwilę wcześniej została uznana za wice-Mrs. Sri Lanka. Ze sceny Jurie powiedziała, że zgodnie z regulaminem konkursu mogą wziąć w nim udział wyłącznie kobiety zamężne. Tymczasem Pushpika De Silva jest rozwiedziona, dlatego ona - Mrs. World - interweniuje i odbiera jej koronę. Nowa Mrs. Sri Lanka podziękowała płacząc. Płakała tez Pushpika De Silva, która szybko zeszła ze sceny i skierowała się do szpitala. Zgodnie z jej słowami podczas odbierania jej korony została ranna, chociaż z pewnością bardziej ucierpiała jej duma.

Sceniczny dramat ma właśnie drugi akt. Mrs. World Caroline Jurie wraz z inną kobietą, która wsparła ją podczas pięknościowego puczu, zostały aresztowane. Zarzuca się im spowodowanie ran oraz publiczne upokorzenie pani De Silvy. Ta zaś została przez organizatorów przeproszona, a korona Mrs. Sri Lanka 2021 wróciła na jej głowę. Okazuje się, że żyje z mężem w separacji, a więc nie jest rozwiedziona i regulaminu nie złamała.

Co na to Rambo? Można zgadywać, że skandal podczas gali konkursu piękności obchodzi go umiarkowanie. Życie toczy spokojne i nie wie nawet, że on sam stał się tematem dla lankijskich gazet. Znowu.

Rambo ma ok. 50 lat i jest jednym z najbardziej znanych słoni na Sri Lance. Jego kariera rozpoczęła się w latach 90., gdy regularnie stawał przy jednej z lokalnych dróg biegnących wzdłuż parku narodowego Uda Walawe. Od świata ludzi odgradzało go ogrodzenie pod napięciem, dla słonia bariera fizycznie żadna, ale działała na słoniową psychikę. Słoń, którego nazwano Rambo, miał postrzępione lewe ucho i był zwierzęciem zarówno cierpliwym, jak i towarzyskim. Ludzie zatrzymywali swoje pojazdy, by wręczyć mu kiść bananów lub innych owoców. Prezenty zjadał chętnie i następnego dnia znowu był na stanowisku, wypatrując darczyńców.

Okoliczne samce słoni zorientowały się, że strategia Rambo ma swoje zalety i wkrótce przy płocie koło drogi stał już nie jeden słoń, a kilkanaście gigantów, które z nadzieją wyciągały trąby. Znawcy tych zwierząt byli przekonani, że pod płot przychodzą nie z głodu, a w ramach swego rodzaju rozrywki. Może dla deseru? W tym czasie Rambo był już lokalnym celebrytą.

Władze parku Uda Walawe zakazały karmienia słoni, ale bez rezultatu. W końcu po wyłożeniu sporej sumy pieniędzy wybudowano drugi płot pod napięciem, by zwierzęta nie miały kontaktu z ludźmi. Rambo rozwiązał ten problem. Przepływał przez jezioro w parku i wchodząc po niemałym urwisku, znowu stawał bezpośrednio przy drodze, gdzie płot był pojedynczy. Wrócił czas owocowych deserów, a sława słonia rosła. Rosły też obawy biologów.

Znawcy słoni są przekonani, że Rambo uzależnił się od jedzenia zdobywanego od ludzi, dlatego trzeba go tego oduczyć. Proces jest złożony i wymaga skoordynowanych działań. Wśród pomysłów pracowników parku Uda Walawe jest też taki, by słonia Rambo przenieść do innego parku narodowego w innej części wyspy. Protestują przeciwko temu fani słonia oraz niektórzy biolodzy. Wiadomo bowiem, że słonie, jako zwierzęta terytorialne, często potrafią wrócić do swojej ojczyzny (słonizny?), a idąc przez bardzo gęsto zaludnioną Sri Lankę mogą wejść w konflikt z rolnikami.

Ten problem znany jest jako HEC (Human-Elephant Conflict). Jest to konflikt jak najbardziej realny, który kosztuje życie. Co roku na Sri Lance z rąk ludzi ginie 300-400 słoni, ginie też kilkudziesięciu Lankijczyków. Na niewielkiej wyspie z gęstością zaludnienia ponad dwa razy większą niż w Polsce spotkania między ludźmi a słoniami są coraz częstsze. Z jednej strony na szali leży dobrostan słoni, a z drugiej życie lankijskich rolników, którzy próbują związać koniec z końcem.

Na Sri Lance żyje ponad 60 tysięcy słoni.

bottom of page